sobota, 28 listopada 2009

Odrabianie godzin

W tym całym wyścigu szczurów znacznie gorsze są jednostki zajmujące stanowiska pod szefem. Szef to stworzenie okazujące ludzkie cechy charakteru i życiowe podejście do pracy. Zdarzyło mi się ostatnio, że musiałem wyjątkowo wyjść godzinę wcześniej z pracy. Kiedy rozmawiałem o takich sytuacjach z szefem, podszedł do tego luźno i powiedział, że jeśli nie jest to nagminne zwalnianie, to w ogóle nie widzi powodu do rozmowy na ten temat. I tak najważniejsze są wyniki, czyli osiągane cele. Można pracować po 12 godzin, ale niezbyt wydajnie i cele nie zostaną osiągnięte.
Ale że akurat wtedy, gdy zwijałem żagle szefa nie było, byli podwładni o kilka szczebli niżej. Następnego dnia roboczego musiałem wysłuchać przemówienia na temat odrabiania godzin. Przyjąłem z pokorą pouczenie, bo na głupotę nie ma rady. Gdy biurwa pouczająca przychodzi spóźniona o 45 minut do pracy, mi mija 2 godzina, bo zawsze przychodzę wcześniej, by spokojnie popracować. Jej malutki móżdżek nie obejmuje niestandardowych sytuacji, dlatego też nie ciagnąłem temat. Będzie szef wykazywać zainteresowanie tą godziną, to porozmawiamy osobiście. Biurwy tutaj są zbędne.

poniedziałek, 6 lipca 2009

W pracy po pracy?

Trochę dziwnie pisać notkę na blogu zatytułowanym "po pracy..." będąc ciągle w robocie. Czasem tak bywa, że trzeba zapieprzać 12 godzin, a są dni, gdy powstają luźne dziury w grafiku. Można je wykorzystać na różne sposoby. Najgorzej jest zmarnować ten czas, bo życie i tak już dostatecznie pędzi. Nauczyłem się spać efektywnie 5 godzin na dobę. Na studiach to było niewykonalne - sen trwający poniżej 8 godzin ciągnął się za mną przez cały kolejny dzień. Cóż, studia minęły dawno temu, a płynąca w żyłach adrenalina nie daje mi spokojnie spać, gdy cele nie są osiągnięte, a terminy gonią. Life....